piątek, 11 listopada 2011

To miał być pikantny post

Długo nie pisałam. Moje tłumaczenie zabrzmi głupio, ale nie miałam o czym. W moim domu zagościła lalkowa nędza. W ciągu bardzo niedługiego czasu moja sytuacja finansowa uległa diametralnemu pogorszeniu. A wiadomo z czego jako pierwsze rezygnujemy, kiedy trzeba zacisnąć pasa - z przyjemności. Drugim powodem mojej nieobecności był ( i niestety w ciągu przyszłych 6 miesięcy będzie) brak czasu. Przede mną bardzo ważny egzamin, który muszę zdać z jak najlepszym wynikiem. To kwestia mojego "bycia" lub "niebycia" w przyszłości. Na ten czas skupie się na wkuwaniu, a lalki niestety muszę odłożyć na nieco dalszy plan.
Teraz koniec smędzenia. Przechodzę do sedna.
Niedawno dostałam od mojej znajomej maila z całkiem ciekawymi klonami naszej poczciwej Barbary. Były to zdjęcia Barbitch - najbardziej perwersyjnej lalki z jaką dotychczas miałam okazje się spotkać (oprócz tych "gumowych zdziwionych", z reklamówek seks shopu, namiętnie wciskanych pod wycieraczkę samochodu). Pozwolę sobie nie dodawać tu tego  zdjęcia , bo wiem, że mojego bloga czytają też 10 - 12 latki. Cała koncepcja tej lalki wydała mi się całkiem ciekawa. Mimo, że wyuzdane alter ego Barbie nie było za piękne, to miało coś w sobie, a z pewnością było unikalne ( a chyba to kolekcjonerzy ceni,ą sobie najbardziej). Nie wiem czy są one dostępne w sprzedaży, czy był to czyjś jednorazowy OOAK. Przypomniało mi się, że kiedyś robiłam moim lalkom sesje w bieliźnie (upolowana parę lat temu w Kauflandzie), ale nigdy jej nie publikowałam. A więc oto i ona:





Wystąpiły
Barbie Fashionistas i Dodatkowa Głowa
Eginia

piątek, 26 sierpnia 2011

Szafa gra czyli problemy kolekcjonera

Wreszcie przeniosłam prawie wszystkie laki (prawie wszystkie, bo kilka "zamordowanych" podczas przeprowadzki czeka na reperacje). I mimo, że samych Barbie jest prawie pięćdziesiąt, dalej mam kuuupę miejsca. Wreszcie możemy się rozmnożyć! Tak! Dziecinna euforia!

Ta przeprowadzka dała mi sporo do myślenia. Co jest największym problemem kolekcjonera? Jedni powiedzą, że odnalezienie i kupno (bądź zdobycie) obiektów ich westchnień. Inni,że to czas jaki poświęcają swojemu hobby. Jeszcze inni, że brak miejsca.Osobiście sądzę, że to granica między pasją a szaleństwem jest największym problemem. Lalki to nie pierwsza rzecz jaką zbierałam. Jako szczęśliwa posiadaczka ponad 1000 sztuk przyborów do pisania (kredki, ołówki, mazaki etc.) stwierdzam, że w pewnym momencie zatraciłam się. I gdyby nie kończące się miejsce pewnie kupowałabym więcej i więcej. Z lalkami było podobnie, dlatego przez kilka miesięcy moja kolekcja niezbyt się powiększała. Przesunęłam granice szaleństwa, bo znalazłam jej nowe lepsze miejsce. I właśnie dlatego się tak cieszę.
A oto obiecane wcześniej zdjęcia. Niestety nie wyszły tak jak chciałam, ponieważ pokój, w którym znajduję się szafa jest za mały aby ją całą objąć.

Dla przeciwwagi maleńkie nachos, które zrobiłam wczoraj ( skala 1:12)

Z profilu

I  au face
Ostatnio trochę się rozmydlam, ale zamierzam się poprawić. Post o nowym nabytku już wkrótce.


środa, 17 sierpnia 2011

Powroty też mogą być miłe

Nie pisałam tak długo, że wstyd cokolwiek napisać. Pojechałam na wakacje, wróciłam i zabrałam się za remont (jeszcze nie skończyłam i cały dom mam rozkopany). W  tym czasie kilka lalek pojawiło się w moim życiu i niestety kilka z nich odeszło. Ale to nie lalkom zamierzam poświęcić ten post, a właśnie remontowi.
Jako szczęśliwa posiadaczka zbędnego składzika na rupiecie postanowiłam, że rupiecie można przenieść gdzieś indziej, wyremontować pokój i przerobić go na składzik na lalki. A więc naciskałam na Rodzinę, aby pomogła mi w odgruzowywaniu. I wreszcie się udało. Na urodziny dostałam pokój z w wielką,przeszkloną szafą, w której  zmieści się chyba z tysiąc lalek!
Jak już zdobędę się na przeniesienie mojej skromnej kolekcji zrobię zdjęcia i opublikuję tutaj. Trzymajcie za mnie kciuki.

sobota, 2 lipca 2011

Jestem porażona





Od dzieciństwa uczono mnie, aby zawsze podczas burzy wyłączać wszystkie sprzęty RTV i AGD z prądu. Moi dziadkowie mieli na tym punkcie obsesję. Prababcia nieboszczka  powtarzała: "Wyjm no córuś odbiornik z kontakta" . Niestety nauki Babuni poszły na marne. A może to moje wrodzone roztrzepanie? Nie wiem. Na własnej skórze przekonałam się,  że miała rację.
To co przytrafiło się owej burzowej nocy miało tragiczne w skutkach następstwa. Grzmiało, a nieboskłon rozświetlały błyskawice. I właśnie jedna z nich uderzyła nad moim domem. Na szczęście ( albo niestety) uszkodziła mój łącznik ze światem. Router, bo właśnie o nim mowa uległ całkowitemu skopceniu. A Panowie z Tp naprawiali go przez prawie dwa tygodnie...
Nie ma jednak tego złego... Dzięki brakowi Internetu odkryłam, że mam mnóstwo wolnego czasu na realizację moich lalkowych i nie-lalkowych projektów. Oto jedynie częściowe efekty.










Basic Tyler taka jak wyszła z pudełka. Coś jeszcze dla niej wymyślę.
O innych rzeczach napiszę w następnym poście

niedziela, 12 czerwca 2011

Po ciemnej stronie mocy cz I



Długo czasu minęło nim opublikowałam ten post. Niestety w ostatnich tygodniach brak czasu doskwierał mi jak rzadko kiedy. Wakacje za pasem, a nauczycielom w mojej szkole przypomniało się, że przydałoby się zrobić kilka testów. Więc niestety lalki musiałam odłożyć tymczasowo na półkę w mojej meblościance. Choć na brak pomysłów związanych z moimi ostatnimi nabytkami narzekać nie mogę.
Historia lalki, której poświecę dzisiejszy wpis była dość niezwykła, a główną rolę odegrało w niej przeznaczenie czy jak kto woli wola boska. W tym miejscu muszę bardzo podziękować prawej ręce przeznaczania. A była nią pani Magda Stachowiak (dla niewtajemniczonych autorka świetnej strony o lalkach dollpedia.pl) To waśnie w jej kolekcji po raz pierwszy ujrzałam 2010 Tyler Wenthworth Ultra Basic Raven.


 Również dzięki pani Magdzie (niech ją Bóg błogosławi) ta lalka trafiła do mnie.
I zakochałam się w  Tyler. Trzema rzeczami, które ujęły mnie tej wersji Tyler były kruczoczarne włosy, mleczna skóra i malinowe usta. Stało się tak może dlatego, że sama chcę tak wyglądać.
Już planuję sesję zdjęciową ...

piątek, 20 maja 2011

Łazienkowe szaleństwa

Drodzy czytelnicy!Na moją  dość  długą nieobecność w Internecie zbiegło się kilka spraw. Pierwszą z nich była choroba i śmierć mojej ukochanej króliczki. Panie świeć nad jej duszą. Drugą zaś nieobecność w Krakowie. Przyczyną jej była trzydniowa wycieczka klasowa, zaś celem podróży Stolica. Już na początku pouczono nas, aby pod żadnym pozorem nie przyznawać się , że jesteśmy z Krakowa.( historie ku przestrodze w stylu "-Jestem z Krakowa.Poproszę wodę mineralną." - " 20 zł ")  Nie ma to jak miłość i współpraca miedzy byłą a obecną stolicą! Na szczęście nasze obawy się nie spełniły i bardzo miło spędziliśmy owe 3 dni.
Jednym z zabytków, który zrobił na mnie największe wrażenie były Łazienki. I właśnie tam, w jednej z przepięknych barokowych sal, wypełnionych rzeźbami gołodupców zrodził się pomysł tej sesji.

"Pachnąca pianka i ciepła woda - czegóż chcieć więcej"

"Żaby pomocy!"

teraz tak powinien wyglądać  znak "Uwaga śliska posadzka"






mimo dotkliwego upadku ona dalej się śmieje

Główną bohaterką tych zdjęć jest chyba Ski Fun Barbie. Niestety nie wszystkie parametry się zgadzają. Gdybyście ją lepiej zidentyfikowali proszę o komentarz. 
Bohaterzy drugoplanowi: dwie Gumowe Żaby i Wanienka Z Sephory

wtorek, 26 kwietnia 2011

Złotowłosa i trzy Niedźwiedzie cz. II

Oto obiecana wcześniej sesja zdjęciowa :
" Jak słoneczko miło grzeje"

"Misiu Pysiu nie pchaj mi się w kadr !"

Relaks relaks relaks ....

Prawdziwa gwiazda filmowa

Złotowłosa i  trzy Niedźwiedzie

Ptaszki śpiewają, słonko świeci 
Mam nadzieję, że fotki się podobały. Następna sesja już wkrótce.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Złotowłosa i trzy Niedźwiedzie

Ten blog miał być poświęcony mojej pasji jaką jest zbieractwo Barbie, ale postanowiłam się nie ograniczać. Jak wieść gminna niesie do mojego domu zawitała lalka od Roberta Tonnera. Brendzia okazyjnie upolowana na All
Brenda Starr Golden Goddes
przybyła do mnie pięknie zapakowana w oryginalne pudło. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to, że te lalki są absolutnie towarem luksusowym. Ciałko lalki sprawia wrażenie solidnego i trwałego. Myślę, że dużą rolę odrywa też to, że owa Złota Bogini ma 40 cm wysokości. Nie żeby lalka nie miała wad, ale uważam że to dość udany model. Moja Brendzia posiada jeden z tych moldów, na który można gapić się godzinami i się tym nie nudzić. Po prostu mordeczka lalki jest urocza i myśląca.
Ale dosyć już  tego słodzenia. Niewątpliwymi wadami są ograniczona artykulacja lalki i farbujące ciałko ubranko.

 A na sesje z Niedźwiedziami musicie poczekać , ponieważ mój aparat odmówił posłuszeństwa.
Fotki do tego posta nie są moje i pochodzą z ebaya.

czwartek, 31 marca 2011

Trupie nowości

 Ostatnio strasznie doskwierał mi brak nowych lalek. Postanowiłam , że trzeba coś zmienić i zapolowałam na  All. Znalazłam świetną ofertę pewnej pani, która likwidowała swoją kolekcję. Nie mogłam  przegapić takiej okazji więc kupiłam całą kupę lalek.Oto i one:
Kompromitujące fotki owej wyczochranej paczki

"Ekskluzywna kąpiel w konewce" 
"Fajne to after party po spa"

środa, 16 marca 2011

Lalki, fryzjer i wspomnienia z dzieciństwa

Jak już wcześniej wspominałam kocham lalki. Szczególnie Barbie i stare porcelanki. Marzeniem każdego kolekcjonera są piękne, wyszukane lalki w długich sukniach i starannie uczesanych włosach. Moim też - każdy ma swoją listę "must have", ale najbardziej cieszą mnie trupki. Baśki, w które mogę tchnąc życie maję dla mnie sentymentalną wartość.

"och jestem taka łysa i nie czuje nóg!"
Moją pierwszą lalką była Extreme Green Skipper z serii Barbie Cool Colors (1997). Babcia dała mi ją na czwarte urodziny. Zachwycona prezentem od razu rozpoczęłam malowanie platynowych włosów na zielono. Wszystkie okoliczne dzieci schodziły się , aby zobaczyć lalkę. Kontynuując tę historię, muszę wspomnieć, że od wczesnej młodości byłam zapaloną fryzjerką. Tak więc wszystkie lalki ochoczo obcinałam "na jeża" ( to wyznanie naprawdę dużo mnie kosztowało :)). I tak też skończyła moja pierwsza laleczka....
Ostatnio sprzątałam i postanowiłam, że muszę coś z Zieloną zrobić. Przecież nie mogła tak smętnie stać na półce i straszyć mnie po nocach ( o ile życie byłoby łatwiejsze bez poczucia winy). Zakupiłam więc blond (treskę czy jak to się zwie) kucyk na allegro. W czasie oczekiwania na przesyłkę ( ach ta Poczta Polska) uszyłam kilka nowych ubranek, ponieważ oryginalne zaginęły bezpowrotnie. Gdy paczka wreszcie przyszła zabrałam się za reroot. Poświęciłam na to kilkanaście godzin i moje ręce, ale było warto. Po prostu Zielona zasługiwała na lepsze życie. Efekt oceńcie sami.
"czuję się jak nowo narodzona"
"Jest ssttrasznie zzzimno !Kiedy skończy się ta sesja?"